Album ciążowy z brzuszkiem
Powiem szczerze, że przepadam za produktami ze Scrapińca - są bardzo dobrej jakości, a każda tekturka jest bieluteńka i perfekcyjnie docięta. A gdy pada hasło "album ciążowy", to ja od razu mam przed oczami bazę z rosnącym brzuszkiem, idealną do tego typu projektów. Tyle tylko, że podstawowe 7 elementów z reguły mi nie wystarcza i zawsze dorabiam dodatkowe karty, bo jak już coś robić, to z rozmachem :)
Taki jest też kolejny album, który wyszedł spod moich rąk - ma łącznie 12 kart, które dodatkowo zyskały trochę koloru. Brzegi i brzuszki pomalowałam na pastelowe kolory i delikatnie poprzecierałam na biało. Troszkę kieszonek, ciut dodatków i personalizowany napis na okładce (ponownie Scrapiniec) stworzyły całkiem przyjazną dla oka kompozycję. Ponieważ album trafia do mamy w początkowej fazie ciąży, zależało mi na tym, by nie sugerował on płci dziecka i razem z mamusią odkrywał tę słodką tajemnicę :)
Zapraszam do obejrzenia fotek, choć od razu uprzedzam, że jest ich trochę, bo jak zwykle nie mogłam się zdecydować, które wybrać.
Pora zajrzeć do środka, poniżej kilka "rozkładówek" z albumu. Na wewnętrznej stronie okładki umieściłam kieszonkę z tagami i kopertą, która zawiera różne napisy. Przyszła mama będzie mogła je sobie dowolnie wykorzystać w zależności od potrzeb (i od płci dzidziusia).
I jeszcze rzut oka na parę detali. Kalendarz z bucikami jest od Joli. Przygotowałam też własny zestaw malutkich napisów, które udało się zmieścić na niewielkiej przestrzeni albumiku.
Ostatnia strona albumu zawiera metryczkę do wypełnienia i miejsce na zdjęcie nowego członka rodziny.
12 stron i dodatki zrobiły całkiem sporą objętość, zmuszona więc byłam spiąć album największą dostępną sprężyną, a i tak nie rozwiązało to problemu "spuchnięcia" w stu procentach.
Pokusiłam się zatem o dorobienie etui, by album nie uszkodził się zbytnio w trakcie użytkowania. Strasznie ciężko jest kupić pasujące formatem pudełko, więc tym razem postawiłam na mięciutki filc. Nie jestem niestety mistrzem szycia, więc ta filcowa "koperta" z pewnością ma mnóstwo niedociągnięć, ale przynajmniej spełnia swoją rolę. Po zapięciu jej na gumkę swobodnie można wrzucić album do torby czy siatki i zabrać gdzieś ze sobą.
Spędziłam nad tym projektem ładny kawałek czasu, ale była to bardzo wdzięczna i twórcza praca, a ja sama jestem z siebie całkiem zadowolona. Mam nadzieję, że także przyszła mama będzie miała z użytkowania albumu mnóstwo radości, w końcu ciąża to wyjątkowy czas w życiu kobiety, zdecydowanie warty celebrowania i upamiętniania!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz