Ciasto w słoiku
Ciasto w słoiku dostałam w prezencie od Kasi. Przez pewien czas nie śmiałam go dotykać - stanowiło dekorację stołu, bo "na surowo" bardzo ładnie wyglądało.
Cóż jednak ma począć człowiek dość mocno uzależniony od słodyczy w niedzielę tuż po nowym roku? Sklepy zamknięte, wrodzona niechęć do zimna skutecznie uniemożliwia jakiekolwiek ekspedycje żywieniowe, a w lodówce przysłowiowy pingwin zamiast upragnionych łakoci. I tu z pomocą przyszedł nam właśnie wspomniany słoik :) Przygotowanie ciasta zajęło 5 minut, a po pół godzinie po domu rozszedł się smakowity zapach. Może nie wszystko wyszło idealnie, bo odrobinkę za długo przetrzymałam ciasto w piecu (bałam się, że jest wciąż zbyt wilgotne i pływające), nie przeszkodziło nam to jednak w zeżarciu połowy blachy. Z zawartych w słoiku składników wychodzi pyszne, aromatyczne i mocno czekoladowe ciasto, które skutecznie gasi nawet największy słodyczowy głód. Z pewnością zażyczę sobie jeszcze kiedyś taki prezent "w razie awarii zbij szybkę". I z pewnością sama też komuś taki wręczę. Muszę tylko znaleźć dokładny przepis na wnętrze słoika :) Dziękuję!
Cóż jednak ma począć człowiek dość mocno uzależniony od słodyczy w niedzielę tuż po nowym roku? Sklepy zamknięte, wrodzona niechęć do zimna skutecznie uniemożliwia jakiekolwiek ekspedycje żywieniowe, a w lodówce przysłowiowy pingwin zamiast upragnionych łakoci. I tu z pomocą przyszedł nam właśnie wspomniany słoik :) Przygotowanie ciasta zajęło 5 minut, a po pół godzinie po domu rozszedł się smakowity zapach. Może nie wszystko wyszło idealnie, bo odrobinkę za długo przetrzymałam ciasto w piecu (bałam się, że jest wciąż zbyt wilgotne i pływające), nie przeszkodziło nam to jednak w zeżarciu połowy blachy. Z zawartych w słoiku składników wychodzi pyszne, aromatyczne i mocno czekoladowe ciasto, które skutecznie gasi nawet największy słodyczowy głód. Z pewnością zażyczę sobie jeszcze kiedyś taki prezent "w razie awarii zbij szybkę". I z pewnością sama też komuś taki wręczę. Muszę tylko znaleźć dokładny przepis na wnętrze słoika :) Dziękuję!
nie za ma co ;)
OdpowiedzUsuńTaaak....więc od czego by tu zacząć...Ja także lubię takie "dłubanie sobie" (mam14lat)lubie robić biżuterie,decupage itd.ale może nie aż na takim poziomie.Te bombki są ZAJEBISTE !!! i wg jesteś moim góru to tych spraw...czykli prac ręcznych.Jeśli chcesz mi napisać skąd masz te kule,czy są szkalne, z czego orbisz latarnie,domki i bałwanki to bym była szalenie wdzięczna ...a i jeszcze o krzaczkach.
OdpowiedzUsuńP.S Mój e-mail na którego proszę odpisz to agat1996maj@onet.pl
aa! i przeczytałam wszystkie notki ;D
"Przerabiałam" to równo rok temu ;)))
OdpowiedzUsuńCoś fantastycznego!
Polecam!
http://migoshia.blogspot.com/2010/01/brownies-in-jar-czyli-ciasto-w-soiku.html
pozdrawiam cieplutko
Dziękuję za link do przepisu :))) Usypanie takiego przekładańca zajmuje chyba trochę czasu, za to efekt końcowy wygląda bardzo apetycznie. Jedno, co mnie zastanawia, to fakt, że w przepisie nie ma ani grama jakiegoś spulchniacza, sody czy proszku do pieczenia. Jak to możliwe? :)
OdpowiedzUsuńBo to takie hamerykańskie, ciężkie i mokre ciasto ;)
OdpowiedzUsuńNasze byłoby lekkie, pulchne i wyrośnięte.
Usypanie to czysta przyjemność, która - jak każda przyjemność - trwa zbyt krótko.
Kłopotliwe jest przygotowanie produktów, zbieranie, odważanie, krojenie czekolady itp.
Tak czy owak - warte zrobienia, efekt super, a mina obdarowanego - bezcenna...
Wiem, też zastygłam w zachwycie :)
OdpowiedzUsuń