Książeczkowe zaproszenia komunijne na zamówienie
Z tymi książeczkami to było tak:
Dla pań wychowawczyń i dyrektorek potrzebne były zaproszenia, ale rodzice nie wiedzieli, jakie wybrać. Jak mówi powiedzenie - tam gdzie dwóch Polaków, tam trzy różne opinie, więc łatwo zapewne nie było, w końcu jednak w ręce rodziców trafił ten czekoladownik. A że namacalny przykład zawsze najlepiej do wyobraźni przemawia, więc stanęło na tym, że zaproszenia będą w podobnej formie i w biało-kremowej kolorystyce.
Wzięłam się zatem do roboty i... pożyczyłam wykrojniki od Wioli (Kochana, dzięki!), bo swoich wciąż mam za mało, jak na moje wybujałe wyobrażenia ;) Zaproszenia zrobiłam z papieru wizytówkowego w dwóch odcieniach oraz z niezastąpionych koronek z Galerii Rae. Oczywiście źle wyliczyłam ilość papieru i mniej więcej w połowie zorientowałam się, że mam ogromne braki, musiałam więc prędko domawiać resztę. Na szczęście Galeria rozumie potrzeby zestresowanych scraperek i papier miałam już na drugi dzień :)
Napis na froncie to wydrukowany stempelek, zakupiony w sklepie digi-scrap. Tłoczenia zrobiłam przy pomocy folderu Sizzixa, również pożyczonego od Wioli. Stempelki wewnątrz są z Vivy Decor i z ArtPasji.
Najwięcej dłubania było przy kieszonkach, które umyślałam sobie zrobić ozdobne, z wykorzystaniem tego wykrojnika. Reszta jakoś poszła, choć przyznaję, że zlecenie było czasochłonne i trochę musiałam nad nim poślęczeć, o czym zdecydowanie przypomniał mi potem mój kręgosłup.
Na szczęście jakoś udało mi się wyrobić w czasie, a efekty końcowe uznałam za zadowalające. Podobno rodzicom też się spodobało, z czego się cieszę, bo naprawdę się starałam.
Jak tylko spakowałam zaproszenia, natychmiast zrobiłam sobie przerwę i jedyny papier, jaki oglądałam to strony aktualnie czytanej książki ;) Oczywiście w chwili obecnej znów coś majstruję, ale o tym już innym razem.
Słonecznego wieczoru!
Dla pań wychowawczyń i dyrektorek potrzebne były zaproszenia, ale rodzice nie wiedzieli, jakie wybrać. Jak mówi powiedzenie - tam gdzie dwóch Polaków, tam trzy różne opinie, więc łatwo zapewne nie było, w końcu jednak w ręce rodziców trafił ten czekoladownik. A że namacalny przykład zawsze najlepiej do wyobraźni przemawia, więc stanęło na tym, że zaproszenia będą w podobnej formie i w biało-kremowej kolorystyce.
Wzięłam się zatem do roboty i... pożyczyłam wykrojniki od Wioli (Kochana, dzięki!), bo swoich wciąż mam za mało, jak na moje wybujałe wyobrażenia ;) Zaproszenia zrobiłam z papieru wizytówkowego w dwóch odcieniach oraz z niezastąpionych koronek z Galerii Rae. Oczywiście źle wyliczyłam ilość papieru i mniej więcej w połowie zorientowałam się, że mam ogromne braki, musiałam więc prędko domawiać resztę. Na szczęście Galeria rozumie potrzeby zestresowanych scraperek i papier miałam już na drugi dzień :)
Napis na froncie to wydrukowany stempelek, zakupiony w sklepie digi-scrap. Tłoczenia zrobiłam przy pomocy folderu Sizzixa, również pożyczonego od Wioli. Stempelki wewnątrz są z Vivy Decor i z ArtPasji.
Najwięcej dłubania było przy kieszonkach, które umyślałam sobie zrobić ozdobne, z wykorzystaniem tego wykrojnika. Reszta jakoś poszła, choć przyznaję, że zlecenie było czasochłonne i trochę musiałam nad nim poślęczeć, o czym zdecydowanie przypomniał mi potem mój kręgosłup.
Na szczęście jakoś udało mi się wyrobić w czasie, a efekty końcowe uznałam za zadowalające. Podobno rodzicom też się spodobało, z czego się cieszę, bo naprawdę się starałam.
Jak tylko spakowałam zaproszenia, natychmiast zrobiłam sobie przerwę i jedyny papier, jaki oglądałam to strony aktualnie czytanej książki ;) Oczywiście w chwili obecnej znów coś majstruję, ale o tym już innym razem.
Słonecznego wieczoru!