Kolejna bombka z domkiem wewnątrz

Kolejna bombka z domkiem wewnątrz

Pośpiesznie nadrabiam zaległości i wrzucam zdjęcia kolejnej bombki z domem w środku. Tym razem w centrum zainteresowania mamy kamienny domek z wejściami po obydwu stronach. Starałam się uchwycić to na zdjęciach, mam nadzieję, że widać gościnnie odśnieżone schody i ścieżynki. Aż chciałoby się powiedzieć: "Zapraszamy do środka, odwiedźcie nas!"

Bombka ma średnicę 16 cm.




A tu jeszcze dwa ujęcia przed zamknięciem domku w kuli.



Serdecznie pozdrawiam zaglądaczy, miłego wieczoru!

Bombka przestrzenna z domkiem - sezon czwarty (!)

Bombka przestrzenna z domkiem - sezon czwarty (!)

Kto by pomyślał, że już czwarty rok pozostaję pod urokiem przezroczystych kulek pełnych magii :) Zawsze na jesieni dopada mnie modelarski szał, który trwa prawie cały kwartał, bo tyle mniej więcej czasu zajmuje mi kompletowanie wszystkich materiałów, różnorodne "prace przygotowawcze" i w końcu samo tworzenie :) A że co roku staram się eksperymentować z czymś nowym, więc nie obywa się bez zarwanych nocy, nagłych ataków paniki czy wybuchów euforii. Jak już kiedyś wspominałam, nie jestem do końca normalna i dobrze mi z tym :P

Ale do rzeczy. Moje tegoroczne bombki można opisać jednym krótkim stwierdzeniem, a brzmi ono "słodki ciężar". O tak, postawiłam na śliczne przestrzenne modele, bo już trochę zmęczyły mnie płaskie kartoniki, niestety okazało się, że takie domki sporo ważą, w związku z czym miałam trochę problemów "montażowych". Z konieczności moim nowym przyjacielem został więc klej na gorąco. Ufam mu bezgranicznie (bo nie mam innego wyjścia), na szczęście na razie mnie nie zawiódł i grzecznie trzyma siebie oraz całą resztę w pierwszych czterech bombkach, jakie popełniłam.

Na chwilę obecną dysponuję zdjęciami tylko jednej bombki, nad resztą muszę niestety jeszcze popracować. Ale, że ciągle słyszę "Pokaż bombki", no to wrzucam na zaostrzenie apetytu to, co mam.

Gotowa kula 16 cm:


Zbliżenie na domek i płotek oraz powykręcane "drzewo". To jeden z ładniejszych domków, jakie trafiły mi się w tym roku, niestety, wymagał przemalowania. W ruch poszły farbki Vallejo i wash, a efekt jest całkiem niezły, choć profesjonalnym modelarzem nie jestem i daleko mi do mistrzów :)


Urocza druga strona domku. Te drewniane bale po prostu powaliły mnie na kolana, uwielbiam dopracowane detale!


I jeszcze dwa zdjęcia sprzed zamknięcia kuli, tu lepiej widać kolorystykę i szczegóły "makietki".



Kto nie zasnął, temu gratulacje :) Następne bombki czekają w kolejce, ale wielcem zarobiona, więc trochę to potrwa. Dziękuję pięknie za komentarze pod poprzednim postem i życzę Wam miłego wieczoru!

Rzeszowskie warsztaty z Dorotą

Rzeszowskie warsztaty z Dorotą

Chyba nie ma osoby zajmującej się scrapbookingiem, która nie znałaby prac Doroty. To prawdziwa papierowa cudotwórczyni i nie ma w tym ani grama przesady, wystarczy popatrzeć na jej prace. Dlatego, gdy Dorota ogłosiła, że poprowadzi warsztaty kartkowe w Rzeszowie wiedziałam, że choćby nie wiem co, po prostu MUSZĘ na nich być :)

No i jak na złość, owo "nie wiem co" objawiło się bardzo szybko. Na warsztaty jechałam z Wiolą, jej samochodem. Tuż przed Tarnowem auto odmówiło współpracy i nasz przyjazd do Rzeszowa nagle stanął pod wielkim znakiem zapytania. Na szczęście Wiola miała równie mocne postanowienie, by na warsztaty za wszelką cenę dotrzeć i nie było mowy o żadnym powrocie. Przypadkowo zatrzymany na szosie Ukrainiec popatrzył, postukał i stwierdził: "Dojedziecie", a potem cierpliwie nas pilotował mimo, iż robiłyśmy potworny hałas (tłumik) i toczyłyśmy się dość niemrawo. Gdziekolwiek jesteś, Dobry Człowieku, dzięki, że się zatrzymałeś, gdy rodacy nas olali ;)

W Rzeszowie cudem udało nam się znaleźć serwis samochodowy, który był czynny i zgodził się nas przyjąć, na warsztaty wpadłyśmy jednak spóźnione i mocno podenerwowane. W połowie zajęć i tak trzeba było wyjść i jechać odebrać samochód, na całe szczęście okazało się, że będziemy miały czym wrócić do Krakowa.

Jak myśmy w tym całym rozgardiaszu w ogóle były w stanie czegokolwiek się nauczyć, pozostanie dla mnie tajemnicą :) I choć na samych zajęciach udało mi się zrobić tylko jedną pracę, a całą resztę jedynie pozaczynałam, bardzo dużo się nauczyłam. Chyba uruchomił mi się jakiś system "gąbka" i po prostu chłonęłam wszystko, o czym mówiła i co pokazywała Dorotka. Już samo obserwowanie, jak pracuje, było przyjemnością, a że tworzy szybko i wszystko dokładnie tłumaczy, zakodowałam naprawdę sporo.

Po powrocie siadłam do "zadania domowego" i dokończyłam wszystko to, co przy sprzyjających wiatrach pewnie bym zrobiła na warsztatach. Uwaga, dużo zdjęć! Najpierw fotka zbiorcza:


Praca z przygotowanych materiałów, czyli świąteczna kartka w pudełku. Mroźna, z założenia dość jednolita kolorystycznie, ale wyłamałam się i dołożyłam parę listków, bo wydawała mi się trochę smutna. 


Dzięki Dorotce przestałam się bać szarpania papieru, no i wreszcie wiem, do czego zużyję cały zapas gazy, która została mi po rehabilitacji :) 


Na tapecie miałyśmy też białą farbę i brokat, a ja coś czuję, że zostaną ze mną na dłużej. 


Zawieszka w kształcie bombki. Dziewczyny zrobiły po dwie... mnie udało się skończyć zaledwie jedną, ale dobre i tyle :)


Śliczne białe kuleczki - w życiu nie przypuszczałam, że kiedykolwiek użyję styropianu do kartki :)


Kartka z warstwową choinką - z przeróżnych listków z wykrojników i dziurkaczy. Bałam się, że mi nie wyjdzie, tymczasem to całkiem fajna zabawa, oczywiście pod warunkiem, że ma się dostateczną ilość materiałów (Krysiu, bardzo Ci dziękuję za zasilenie mnie w zielsko!).


Dorotka zrobiła podobną kartkę w kilkanaście minut (wiem, bo patrzyłam jej na ręce :) Mnie dłubanie zajęło dużo więcej czasu, ale efekt jest całkiem sympatyczny.


Moja własna wersja kartki z reniferkiem. Przyznam szczerze, po cichu marzyłam, że zrobimy ją wspólnie na warsztatach, jednak nie wystarczyło czasu. Dorotka pozwoliła nam powycinać renifery i każda wróciła do domu z uroczym stadkiem :) 


Zakochałam się w tym wykrojniku, a moja rozpacz jest podwójna - nigdy nie będę go miała, bo duże Sizzixy nie pasują do Joya :( Cóż, pozostaje hołubić te kilka sztuk, które dostałam :)


I na koniec świąteczny tag. Chyba zmęczenie dało o sobie znać, bo nie za bardzo mi się podoba. 


A że całość wydaje mi się dość goła, chyba przerobię go na kartkę w formacie DL. 


I tak, koniec końców, choć początki były marne, to jednak czuję, że zaliczyłam cały "maraton" kartkowy, zgodnie z nazwą warsztatów :) Szalenie się cieszę, że pomimo przeciwności losu mogłyśmy wspólnie posiedzieć i popracować. Jestem też bardzo szczęśliwa, że poznałam osobiście Dorotkę, która jest niesamowicie miłą, ciepłą i sympatyczną osobą. Wspólnie z Izą nie tylko nam pomogły, ale zadbały też o to, byśmy nie były tak zestresowane i zagubione. Serdecznie Wam dziękuję za ciepłe przyjęcie, twórczą wenę i wsparcie w potrzebie! :)

Pomarańczowy rower

Pomarańczowy rower

Wbrew tytułowi dzisiejsza notka wcale nie będzie o cyklistach :) A w sumie szkoda! Bohaterem dzisiejszego wpisu są proste, ale radosne kolczyki a'la plasterki pomarańczy. A czemu rower? Ano, bo wyglądają jak dwa kółka od roweru :) W zasadzie ani nie jest to decoupage, ani tym bardziej scrapbooking, za to z pewnością rękodzieło, bo własnoręcznie farbą paćkane. Zanim więc nastanie jesienna plucha i szarość, zanim zasypie nas całkiem na biało - ostatni łyk słońca w pięknej leśnej scenerii.

Tu rower wdzięcznie zawieszony na gałęzi drzewa zażywa słonecznej kąpieli:


A tutaj plasterek w uchu właścicielki (mam nadzieję, że zadowolonej). 


Kolczyki zrobiłam dosłownie w parę godzin, bo mi się nagle ubzdurało, że pasować będą do prezentu. Żadna z nich rewelacja, ale przynajmniej wyglądają na energetyczne :)
No, to dużo słońca Wam życzę!


Notatnik i kartka urodzinowa

Notatnik i kartka urodzinowa

Magda zajmuje się ręcznym tworzeniem biżuterii, m.in. bransoletek. Na specjalne zamówienie Magdy powstał notes, w którym znalazło się miejsce na zapisywanie bieżących i zrealizowanych zamówień oraz notatki. Kolor przewodni - różowy :) I choć początkowo chciałam połączyć go z brązem, to jednak stanęło na czerni. Tak prezentuje się gotowy zeszyt:


Do jego zrobienia użyłam w głównej mierze papierów z Galerii Papieru - kolekcji Ciemna Noc i różowego Kapuśniaczka Pastele. Tekturowa rameczka z Wycinanki została potuszowana na czarno i trzykrotnie zembossowana przezroczystym pudrem, a na listkach skrzy się odrobina białego brokatu. 


Wewnątrz mamy niedużą kieszonkę i przekładki ze zdjęciami ulubionych bransoletek. 


I jeszcze rzut oka na tył okładki. Pośrodku pasek taśmy washi w zawijaski i ramki, konkretnie tej.


A kartka urodzinowa? Jest i ona :) Mama Magdy otrzyma ją już niebawem. Kartka w wersji błyskawicznej, bo czasu nie było zbyt wiele. W roli głównej ponownie kolor różowy i cały zestaw moich nowych Spellbindersów :)


Mam nadzieję, że kartka przypadnie do gustu Solenizantce. Bo że notes się spodobał, to już wiem :) Na koniec zapraszam na stronę Magdy, gdzie można podziwiać tworzone przez nią cacka :)
Miłego wieczoru!


Kartka z Monster High

Kartka z Monster High

Dziś kartka dla pewnej dziewczynki, która wkrótce będzie obchodzić swoje szóste urodziny. Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom Solenizantki zrobiłam kartkę z Monster High, ale oczywiście po czasie dowiedziałam się, że dziewczynka nie lubi koloru różowego :)
Trudno, mam nadzieję, że przynajmniej obecność Draculaury jakoś złagodzi pierwsze wrażenie, zwłaszcza, że sama monsterka z założenia jest czarno-różowa :)


Zawsze mi się wydawało, że mam w domu masę papierów, a jak przyszło co do czego, to musiałam prosić o pomoc. Madziu, jesteś jak zwykle niezawodna, dziękuję za materiały :)


Coś ostatnio "siedzę" w czarno-różowej kolorystyce i takie połączenie kolorów wydaje mi się całkiem udane, a przy okazji ma w sobie ten "pazur" :)



Jeśli i Wy chcecie przyłączyć się do akcji kartkowej dla Oliwii, po szczegóły zapraszam TUTAJ.


Kartka na 40-te urodziny

Kartka na 40-te urodziny

Pani Monika lubi kolor niebieski oraz wędrówki po górach, a w tym roku kończy okrągłe 40 lat :) Z tej okazji otrzyma od swojej przyjaciółki urodzinową karteczkę, którą miałam przyjemność wykonać. Całość miała być na wesoło, czyli mówiąc potocznie " z jajem" :D

Kartka prezentuje się następująco - jest kolor niebieski, są góry, pytanie tylko, czy udało się stworzyć ów element wesołości, o który chodziło? :)


Na pudełku i kartce użyłam tekstu z pewnej bardzo popularnej piosenki...


 ...bo wydawała się idealna na taką okazję :)


Centralnym elementem kartki jest piękna kwiatowa ramka z Wycinanki potraktowana białym pudrem do embossingu.


Patrząc na tę kartkę sama miałabym ochotę wybrać się na górski szlak... A korzystając z okazji bardzo dziękuję dostarczycielce drzewek - Madzi oraz pomysłodawczyni tekstów - Elwirce :)
Miłego wieczoru!


Przepiśnik z fartuszkiem

Przepiśnik z fartuszkiem

W oczekiwaniu na sobotni Craftshow w końcu udało mi się jakoś ogarnąć, w związku z czym wrzucam zdjęcia przepiśnika, który powstał na specjalne zamówienie dla pewnej wielce sympatycznej kobietki. Okazuje się, że tworzenie gustownej biżuterii nie jest jedyną pasją Izy, kolejną jest gotowanie :)

Zatem zgodnie z życzeniem zmajstrowałam taki oto zeszycik - z fartuszkiem i biżuteryjną wisienką na okładce. Przepiśnik powstał na bazie kołonotatnika, użyłam galeriowych papierów z kolekcji "Herbatka dla Dwojga" z dodatkiem truskawkowego papieru od Rae, który szalenie lubię :)



Na wewnętrznej stronie okładki przycupnęła kieszonka na przelicznik miar i wag. 



A w środku mamy pięć przekładek tematycznych, wedle dokładnych wskazówek Zamawiającej :)



Minizagadka: czy ktoś wie, skąd wytrzasnęłam tę malutką łopatkę?


Z tyłu jeszcze jedna kieszonka i słodka babeczka na tylnej okładce.



Zdjęcia odrobinę przekłamują kolory, za co z góry przepraszam :) Generalnie miało być czerwono-zielono i optymistycznie. Mam nadzieję, że cel został osiągnięty :)


Kartka ślubna z ramką

Kartka ślubna z ramką

Dziś zdjęcia ślubnej kartki - kopertówki, ale w trochę nietypowej formie. Użyłam gotowej bazy DL Anita's, którą przycięłam na kształt fali, a od wewnątrz dokleiłam kieszonkę. To ta fioletowa część na dole :)


Do wyprodukowania koperty posłużył mi niezły papierowy koktajl - wprawne oko dojrzy tu Tiul i koronkiSpecial Moments oraz cieniowany na fioletowo papier z Wycinanki, który kupiłam całe wieki temu i wreszcie do czegoś użyłam.


Drugim fioletowym elementem jest ramka z masy plastycznej Marthy Stewart, w której się zakochałam (znaczy w masie, nie w ramce). Początkowo podchodziłam do niej jak pies do jeża, teraz stwierdzam jednak, że to fantastyczna rzecz. Masa jest leciutka, bardzo plastyczna, pięknie odwzorowuje kształty, sama schnie i nie trzeba jej wypiekać w piekarniku, w dodatku grzecznie dogaduje się z klejem i dobrze trzyma na papierze. Tylko wciąż mam za mało foremek silikonowych do jej używania i łakomie rozglądam się tu i ówdzie za jakimś nowym nabytkiem ;) Ale to tak na marginesie. W ramce przysiadł sobie motylek od Nowalinki, a towarzyszą mu różowe kwiatuszki i magnoliowe listki. 


Do tego parę ozdóbek, kawałek wstążki i gotowe. Kartka ląduje na półce, ja wsadzam nos w nowe dłubanie, a Wam życzę miłego wieczoru i słodkich snów :)

Niedzielny obiad... po indyjsku :)

Niedzielny obiad... po indyjsku :)

Co jedliście dzisiaj na obiad? U nas na stole zagościł taki zestaw:


Talerz indyjskich różności jako alternatywa dla rosołu i schabowego, czy też karkówki i skrzydełek z grilla :) W dodatku absolutnie bez mięsa, a mimo to całość smaczna i pożywna. Na zdjęciu chole chaat, matar paneer, roti i chucumber. Konia z rzędem temu, kto odgadnie o co chodzi :)

Serdeczne pozdrowienia dla miłośników kuchni indyjskiej!

Pudełeczko na tealighty

Pudełeczko na tealighty

Miało być słonecznie i letnio, ale wyszło chyba trochę jesiennie. Żółtopomarańczowe pudełeczko na świeczki - mały dodatek do prezentu, za to ręcznie wykonany :)


Pudełeczko zrobiłam z papieru wizytówkowego, wewnątrz mieści się 6 świeczuszek, tak jak w tradycyjnym opakowaniu na zapachowe tealighty.


Zbliżenie na detale, centralny element to motylek z Marianne Design. Fajny, tylko czemu na takim cienkim papierze wydrukowany, że aż musiałam go wzmacniać kartonem? ;)


Nie ustrzegłam się paru błędów, zwłaszcza przy używaniu nagrzewnicy, ale jak to mówią - "Ćwiczenie czyni mistrza", więc pewnie następnym razem będzie lepiej :)

Copyright © 2016 Rzekotka - blog scrapbookingowy , Blogger