Before&After - część IV: dziadkowa niciarka

Bohaterem dzisiejszej notki jest niciarka. Prawdę mówiąc, nie wiem, jak poprawnie nazywa się to ustrojstwo: niciak czy niciarka, przyjmijmy dla potrzeb bloga jednak wersję drugą, bo bardziej mi się podoba :) Niciarka dostała mi się w spadku po dziadku i od pierwszego wejrzenia zapałałam do niej szczerą niechęcią. Bo to nie była żadna niciarka, o nie. Był to wyrób ludowy barwy ponurej. Co zresztą widać na zdjęciu poniżej.

Paskudztwo owe, pokryte złuszczającą się farbą, bliżej nieokreślonymi paćkami brudu oraz zastarzałym kurzem, prezentowało się żałośnie i gdyby nie było drewniane, zapewne stałoby się bezdomne w trybie natychmiastowym. Ale że z drewna było, to nim się zamachnęłam do kosza, oko zjechało mi tu i ówdzie, także do surowego wnętrza.

No i tak jakoś, po trosze z lojalności względem dziadkowego dziedzictwa, a po trosze z dekupatorskiego zacięcia, spędziłam nad tym pudłem trochę czasu i na złość parszywej szarzyźnie i kurzowi, obdarowałam niciarkę truskawkami, a co! Niechże ma coś od życia :)

Wnętrza nie udało mi się porządnie doczyścić, więc z lenistwa zabejcowałam je na ciemny kolor. Przynajmniej brudu nie widać. Wierzch pomalowany jest na kremowo, na to truskawkowy motyw z serwetki. Ponieważ od początku wiedziałam, że nikomu tego bubla wciskać nie będę, tylko tworzę wyłącznie dla siebie, domazałam truskawkom zielone trawska i zawijaski.

Dolne i górne krawędzie dostały czerwonych rumieńców, a "wieczka" zostały potraktowane krakiem. Przewiązałam je też zieloną wstążką i doczepiłam kokardki.

Górne truskawki były dużo większe od tych na bokach, dlatego mogłam dodatkowo ozdobić owoce wypukłymi "pestkami". Pestki zrobiłam złotą konturówką.

No i nieszczęsny uchwyt, na który do końca nie miałam pomysłu. Był odrobinę wypaczony i pęknięty, więc po pomalowaniu na czerwono, dostał bandaż z czerwonej wstążki i na zachętę domotałam mu jeszcze kokardę z truskawkowym guzikiem. Od razu go wyprostowało i nie widać, żeby cierpiał na jakieś schorzenia ;)

Wreszcie mogę bez wstrętu zawiesić oko na dziadkowej niciarce :) To nic, że kopie po oczach czerwone na przemian z zielonym. Przynajmniej optymistycznie wygląda i już nie straszy ponurą facjatą :)

5 komentarzy:

  1. Natala cudotwórczyni! niciarka jest śliczna!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudna! Aż chciałoby się zjeśc te truskawy!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki, dziewczyny, mobilizujecie mnie do dalszej pracy, niech no się tylko zawodowo wyrobię, a wrócę do rękodzieła, bo mam ogromną chętkę. A i do Was pozaglądam, nie myślcie sobie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy14.1.12

    Dziewczyno niciarka piękna!! zrób mi takie cudo:)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Ha, może bym i zrobiła, ale nie wiem do kogo wysłać ;)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Rzekotka - blog scrapbookingowy , Blogger