Before&atfer - część III: słoiki z przeszłością
Dawno, dawno temu, gdy jeszcze mieszkałam w domu rodzinnym postanowiłam, że kiedyś, gdy będę mieć własne mieszkanie, w mojej przestronnej, jasnej kuchni przez całą szerokość ściany rozciągać się będzie półeczka, a na niej stać będą słoiki z przyprawami. Wszystkie jednakowej wielkości, z ładnymi kolorowymi etykietkami, w ilości znacznie przekraczającej przeciętną normalnego polskiego domu.
Cóż, mieszkanie, w którym obecnie mieszkam, nie jest jeszcze moje. Usilnie staram się, by moim pozostało, ale to zapewne potrwa jeszcze długie lata. Słoików z przyprawami jednak nie umiałam sobie odmówić. I tu przechodzimy do sedna sprawy. Początkowo przyprawy miały swoje miejsce w słoiczkach po kawie Tchibo. Ładne, proste słoiki z granatową nakrętką były pojemne i wydawały się wprost stworzone do tego celu. Niestety, kolekcja skończyła się na kilkunastu sztukach, bo wkrótce Tchibo wprowadziło nowe opakowania, może i w ciekawszej formie, za to do przechowywania zielska i ziarenek zupełnie nieprzydatne.
Potrzeba, jak wiadomo, jest matką wynalazku. Zaczęłam więc używać tego, co miałam pod ręką, a potem rozesłałam wici wśród rodziny i znajomych. I tak na mój dom spadł w krótkim czasie istny grad charakterystycznych słoików z zieloną nakrętką:
Ku mojej uciesze takie słoiki można znaleźć w prawie każdym sklepie. Mało tego, mają wciąż ten sam dizajn. Uzbierało się ich już tyle, że nawet gdybym coś stłukła, albo odkryła kolejną egzotyczną przyprawę, pojemnik zawsze się znajdzie :) Gorzej z miejscem na parapecie, bo tam wchodzą tylko 33 sztuki. Resztę trzeba na razie upychać po kątach. Postawiłam na prostotę i zdekupowałam jedynie nakrętki. Słoiki są często używane, macane paluchami i przestawiane, dlatego musiały być w miarę praktyczne. Tak wygląda część mojej kolekcji:
Na pokrywkę położyłam dwie warstwy podkładu i trzy farby akrylowej. Na to nakleiłam zwykłą kartkę wydruku laserowego, odpowiednio przyciętą do powierzchni i całość zabezpieczyłam kilkoma warstwami lakieru szklącego. Śliska powierzchnia nie łapie zbyt dużo brudu i łatwo ją zmyć choćby pod kranem.
Kolekcja powoli rośnie, ku mojej wielkiej radości i zgrozie rodziny, a ja zastanawiam się, skąd wytrzasnąć tak pojemną półeczkę...
Cóż, mieszkanie, w którym obecnie mieszkam, nie jest jeszcze moje. Usilnie staram się, by moim pozostało, ale to zapewne potrwa jeszcze długie lata. Słoików z przyprawami jednak nie umiałam sobie odmówić. I tu przechodzimy do sedna sprawy. Początkowo przyprawy miały swoje miejsce w słoiczkach po kawie Tchibo. Ładne, proste słoiki z granatową nakrętką były pojemne i wydawały się wprost stworzone do tego celu. Niestety, kolekcja skończyła się na kilkunastu sztukach, bo wkrótce Tchibo wprowadziło nowe opakowania, może i w ciekawszej formie, za to do przechowywania zielska i ziarenek zupełnie nieprzydatne.
Potrzeba, jak wiadomo, jest matką wynalazku. Zaczęłam więc używać tego, co miałam pod ręką, a potem rozesłałam wici wśród rodziny i znajomych. I tak na mój dom spadł w krótkim czasie istny grad charakterystycznych słoików z zieloną nakrętką:
Ku mojej uciesze takie słoiki można znaleźć w prawie każdym sklepie. Mało tego, mają wciąż ten sam dizajn. Uzbierało się ich już tyle, że nawet gdybym coś stłukła, albo odkryła kolejną egzotyczną przyprawę, pojemnik zawsze się znajdzie :) Gorzej z miejscem na parapecie, bo tam wchodzą tylko 33 sztuki. Resztę trzeba na razie upychać po kątach. Postawiłam na prostotę i zdekupowałam jedynie nakrętki. Słoiki są często używane, macane paluchami i przestawiane, dlatego musiały być w miarę praktyczne. Tak wygląda część mojej kolekcji:
Na pokrywkę położyłam dwie warstwy podkładu i trzy farby akrylowej. Na to nakleiłam zwykłą kartkę wydruku laserowego, odpowiednio przyciętą do powierzchni i całość zabezpieczyłam kilkoma warstwami lakieru szklącego. Śliska powierzchnia nie łapie zbyt dużo brudu i łatwo ją zmyć choćby pod kranem.
Kolekcja powoli rośnie, ku mojej wielkiej radości i zgrozie rodziny, a ja zastanawiam się, skąd wytrzasnąć tak pojemną półeczkę...